czwartek, 17 października 2013

I

Laura  Zawadzka, ze zwykłą sobie prędkością, wjechała na prawie pusty parking. Wyjątek stanowiło pięć drogich samochodów. No tak, przecież sportowcy zarabiają całkiem nieźle-pomyślała. Dziewczyna wysiadła ze swojego Mini Coopera w kolorze mlecznej czekolady i ruszyła ku wejściu.  Wspięła się po kilku niezbyt stromych schodkach i pewnym krokiem weszła do biura. Gdy tylko przekroczyła próg, uderzył ją mocny zapach męskich perfum. Wciągnęła powietrze nosem i stwierdziła że są całkiem ładne. Może trochę za ciężkie, ale nadal ładne. Facet stał tyłem do Laury. Modne ubrania, drogie buty, sportowa torba przewieszona przez ramię i ten jego zapach. Siatkarz- stwierdziła bez chwili zawahania. Oparty o wysoki blat biurka, bezczelnie flirtował z zamężną sekretarką. Chociaż sądząc po zachowaniu kobiety, szaleńczo zakochana w swoim mężu też nie była. Laura odchrząknęła i tym samym sprawiła że sekretarka, z prędkością światła, odskoczyła od swojego adoratora. Ten dla kontrastu nie ruszył się choćby o milimetr.
-Pani w jakiej sprawie?-  zapytała uprzejmie.
-Byłam umówiona w sprawie pracy.
-Ach, tak. Proszę chwileczkę poczekać.- wstała od biurka i próbując ukryć rumieniec malujący się na jej twarzy, wślizgnęła się do jednego z pokojów. Gdy tylko kobieta zniknęła za drzwiami, sportowiec odwrócił się. Był wysoki, jak na siatkarza przystało, więc patrzył na nią z góry. Wyraźnie nie był zadowolony, że ktoś śmiał przerwać  jego małe rendez-vous z uroczą brunetką, ale uroda dziewczyny stojącej w drzwiach zdawała się łagodzić sprawę.
-Laura, tak?- zapytał, zaglądając przelotnie do akt leżących na biurku. Kiwnęła głową w  potwierdzającym geście.- Witaj w klubie- dodał posyłając jej  olśniewający uśmiech.
-Jeszcze się nie dostałam.
-Jeszcze nie. Ale jestem pewny, że gdy prezes tylko cię zobaczy, robotę będziesz miała jak w banku. Facet gustuje w pięknych kobietach.- Siatkarz ruszył w stronę drzwi z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, ale nagle zatrzymał się tuż przy Laurze i wyszeptał jej do ucha- A tak w ogóle to Daniel jestem.- nagle wysoka szpilka Laury wylądowała na jego stopie. Zgiął się w pół, złapał za obolałą stopę i głośno wypuścił powietrze z płuc.
-Oh, przepraszam. Nie chciałam.- powiedziała bez cienia skruchy, pochylając się nad wściekłym Danielem.- A tak w ogóle- zaczęła - to mam do zaoferowania znacznie więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka. Widziałam jak patrzysz się na mój dekolt. Zrób to jeszcze raz, a wtedy nie zawaham się ani chwili i złamię ci tą stópkę, jasne kochasiu?- pokiwał głową i wyszedł trzaskając drzwiami. Po drodze wymamrotał kilka obelg pod adresem Laury, ale ta udała że nie słyszy i przewróciła tylko oczami. Uh… nienawidzę kiedy faceci traktują kobiety tak… protekcjonalnie i przedmiotowo- pomyślała. Nagle zza drzwi gabinetu prezesa wyłoniła się sekretarka i zaprosiła dziewczynę do środka.
-Daniel już wyszedł?- Zapytała wyraźnie zawiedziona kobieta.
-Tak. Powiedział że ma jakąś ważną randkę.- sekretarka posmutniała jeszcze bardziej i usiadła za biurkiem. Laura podeszła do niej i powiedziała-Lepiej się w to nie pakuj. Nie jest tego wart.
-Tak myślisz?- uniosła głowę i spojrzała na swoją rozmówczynię.
-Tak, tak myślę. Laura jestem- przedstawiła się wyciągając rękę.

-Zuza.- sekretarka uścisnęła jej dłoń i dodała- powodzenia.
______________________________________________
Hej, jestem, jak zapewne już wiecie, Vivian. Nie bawię się w żadne powitania, bo zwyczajnie mi się nie chce. Jest to reaktywacja mojego poprzedniego bloga, do którego zgubiłam login i hasło. Mam nadzieję że, spodoba wam się mój pomysł na opowiadanie i będziecie komentować je często i gęsto ;) Enjoy!
Buźka ;*
~Vivian
Ps. Rozdziały będę wstawiała mniej więcej raz w tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz