sobota, 8 lutego 2014

VII

Dzień był dokładnie taki, jakiego Laura się spodziewała, czyli beznadziejny i bez chwili wytchnienia. Wychodząc z pracy zrozumiała czemu drużynom nie wystarcza jeden menager.  Była dosłownie padnięta i gdyby nie fakt, iż dopiero co padało i wszędzie jest pełno kałuż, to pewnie położyłaby się na pierwszym lepszym trawniku.  Z ulgą opadła na miękki fotel swojego autka. Po krótkiej chwili zatracenia się w płytkim śnie wsadziła kluczyk do stacyjki i go przekręciła.
I go przekręciła….
I jeszcze raz…
I znowu…
I dalej nic.
Stefan podniósł bunt. Widocznie biedny samochodzik miał już dość niezdecydowania Laury i jej wiecznych humorów, więc postanowił jej dać nauczkę.
-Stefciu, kochanie  moje, błagam cię nie dzisiaj.- wyszeptała do nieruchomej kierownicy. Samochód, niestety pozostał niewzruszony i nie przystał na żadną z obietnic Laury.
-Rebeliant pieprzony.- wycedziła zza zaciśniętych zębów i walnęła otwartą dłonią w kierownicę. Zrezygnowana dziewczyna wysiadła z Mini Coopera i oparła się o jego maskę. Wygrzebała z torby swój lśniący nowością telefon i stwierdziła, że jest rozładowany. Dziewczyna zaklęła pod nosem i kopnęła w oponę Stefana. Nagle jej ciało przeszył niewyobrażalny ból. Złapała się za stopę i usiadła na siedzeniu. Westchnęła zrezygnowana i oparła głowę na kierownicy. Czyste, świeże powietrze przeszył piskliwy głos klaksonu samochodu. Laura zaskoczona poderwała się i uderzyła lekko plecami o oparcie. Wysiadła i ruszyła w stronę biura, by znaleźć ładowarkę i usprawnić swój telefon, gdy nagle drogę zajechał jej czarny sedan. Zaintrygowana podeszła bliżej i poczekała, aż kierowca opuści zaciemnioną szybę. Michał.
-Kłopoty z autkiem?- spytał z cieniem uśmieszku na podłużnej twarzy.
-Powiedzmy.- odburknęła.
-Podwieźć cię? Z resztą i tak chyba jedziemy w tym samym kierunku…
-Nie wiem jak ty, ale ja planuję jechać do domu, który raczej nie leży po drodze do twojego.- głos Laury aż drżał od przepełniającego ją gniewu. Teoretycznie była bardzo spokojną i opanowaną osobą, ale  niektórych sytuacji jej organizm nie mógł zostawić bez reakcji. Teraz siatkarz już nie ukrywał rozbawienia i szeroko się uśmiechał.
-Zapomniałaś.- oświadczył opierając podbródek na zaciśniętej pięści. Jego ciało trzęsło się ze śmiechu, ale taktownie to ukrywał.
-O czym?- warknęła.
-O imprezie. Karol ma dziś urodziny.- Nagle w głowie Laury zapaliła się mała, czerwona lampeczka. O Jezu…- westchnęła bezgłośnie.
-Nie idę.-odparła bezceremonialnie. Nie miała nawet siły by powiedzieć coś więcej na ten temat.
-Obiecałaś, że przyjdziesz.- dodał po chwili niemal absolutnej ciszy, przerywanej tylko odgłosami hulającego po pustym parkingu wiatru.
-Gówno mnie to obchodzi. Miałam okropnie ciężki dzień i nie jestem w stanie nawet wygrzebać z siebie krzty chęci, by spędzić cały wieczór z bandą debili, którzy zarabiają fortunę za odbijanie piłki! – zszokowany Michał zamilkł zupełnie i jakby urażony zamknął szybę. Laura była pewna, że się obraził i chce odjechać, ale nie mogła się bardziej mylić. Siatkarz wyłączył silnik i wysiadł z auta. Obszedł je szerokim łukiem i otworzył Laurze drzwi od strony pasażera.
-Mówiłam, że nigdzie nie jadę.- oświadczyła stanowczo.
-Nie. Powiedziałaś, że nie jedziesz na imprezę. A do domu i tak musisz się dostać, prawda?- dziewczyna niechętnie kiwnęła głową i bez słowa wsiadła do samochodu zaskoczona brakiem jakiejkolwiek asertywności z jej strony. Gdy tylko usadowiła się na miękkim siedzeniu uderzyła ją fala ciepła oraz zapachu skóry zmieszanym z męskimi perfumami. Laura zaciągnęła się głęboko i zamknęła oczy.

-To gdzie jedziemy?- zapytał dawno już śpiącą dziewczynę. Michał z szerokim uśmiechem rozciągniętym na idealnych malinowych ustach usiadł za kierownicą i mimo chłodu panującego na zewnątrz, zdjął kurtkę i okrył nią byłą narzeczoną. Zabierając rękę musnął dłonią jej policzek. Zaskoczony stwierdził, ż e przeszył go przyjemny prąd. Zupełnie tak, jak kiedyś…
___________________________________________________________

Nie wiem co mam napisać po tak długiej nieobecności. Prawdopodobnie powinnam zacząć od przeprosin, ale nigdy nie byłam w tym dobra. Nie mówię wam, że to mój powrót, bo nie chcę kłamać. Szczerze mówiąc, jest szansa, że to ostatni post na tym blogu. Usiadłam dziś do komputera ze szczerą chęcią napisania kilku rozdziałów, ale chyba niestety nie potrafię. Nie do końca czuję to opowiadanie. Już nie. Ostatnio wiele się u mnie działo i po tych wszystkich wydarzeniach, to co jest między Michałem i Laurą wydaje się infantylne. Tylko nie zrozumcie mnie źle! Nie mówię, że to ostatni rozdział, ale też nie obiecuję, że będzie następny, ok? To chyba tyle... Dzięki, że jesteście. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. xo
~Vivian
ps. Nie zapomniałam ;)

poniedziałek, 25 listopada 2013

VI

Kolejny dzień przysporzył Laurze nie lada wrażeń.  Najpierw zadzwonił do niej Mikołaj- główny menager drużyny i poinformował ją łaskawie, że nie będzie go w tym tygodniu w pracy i Laura musi przejąć jego obowiązki. Dziewczyna niemal nie wyskoczyła przez skrzypiące okno swojej kamienicy, gdy usłyszała ile ma dziś roboty. Koniec sezonu zbliżał się wielkimi krokami, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Reporterzy coraz intensywniej dobijali się do jej biura, a chłopcy, z dna na dzień mieli coraz więcej pytań i zastrzeżeń. Pani menager kopnęła drzwi od zepsutej windy i stoczyła się z trzeciego piętra, na sam dół, gdzie znajdował się parking. Wsiadła do Stefana i odjechała, niestety nie w stronę zachodzącego słońca, a bełchatowskiej hali „Energia”. Przed budynkiem czekał na nią nie kto inny jak sam pan Daniel Pliński.
-Hej- rzucił niby to niedbale.
-Dzień dobry- odparła sztywno Laura. Dzisiejszy dzień już i tak zanosił się na małe piekiełko, nie potrzebowała jeszcze tego bufona do szczęścia.
-Mam dla ciebie małą propozycję-powiedział opierając się o barierkę, na którą natrafił cofając się przed dziewczyną.
 -Nie- Laura wyminęła siatkarza zgrabnie i wspięła się po schodkach.
-Nawet nie wiesz o co chodzi!- zawołał zostawiony w tyle Daniel.
-I co z tego. Wiem, że odpowiem nie.
-A co jeśli ta propozycja nie jest moją inicjatywą?
-Nie- środkowy zaintrygował Laurę swoją odpowiedzią, ale ona nigdy by się do tego nie przyznała. Podbiegł do niej i zastawił swoim ciałem drzwi wejściowe.
-Odejdź- poprosiła wciąż spokojna dziewczyna.
-Nie, dopóki się nie zgodzisz.
-Zacznę krzyczeć.
-Zatkam ci buzię.
-Będę kopać- ostrzegała Laura, której granice wytrzymałości były naprawdę cienkie.
-Już się nie boję.
-Już?- prychnęła- Co to za facet, który boi się szpilek kobiety?
-Ten, który poczuł je w swojej stopie. To jak będzie?
-Nie wiem nawet o co chodzi.- westchnęła zrezygnowana.
-Już ci tłumaczę. Karol ma dzisiaj urodziny i bardzo chciałby cię zobaczyć na swojej imprezie, więc..
-A czy Karol nie ma własnego języka, że musi wysyłać ciebie?- przerwała krzyżując władczo  ręce na piersi.
-Pewnie ma, ale…. No Laura, proszę cię. Karol cię prosi. Reszt drużyny cię prosi.
-Czemu w ogóle tak wam zależy?
-Chcemy cię poznać.
-Mhmm…. Doba, przyjdę. Ale tylko na 10 minut!- zaznaczyła unosząc idealnie wymanikiurowany paznokieć.


 -Super! Przyślę kogoś żeby cię podwiózł!- wykrzyknął radośnie i wbiegł do wnętrza budynku. No tak- pomyślała- jeszcze tylko brakowało całusa w policzek.

_________________________________________________________________

hej! Strasznie was przepraszam za to opóźnienie. Niestety dziś moja kreatywność zmalała do zera i nie jestem w stanie wymyślić nawet wiarygodnej wymówki ;) Co tam u was ciekawego? U mnie nie najgorzej. Książki czytam, muzyki słucham, szukam prezentu na święta( oczywiście dla siebie xD ). A wy już coś znaleźliście? 

~Vivian
Ps. No i na koniec standardowa prośba o komentarze. Mam nadzieję, iż tym razem mnie nie zawiedziecie! ;*

sobota, 16 listopada 2013

V

Laura rzuciła tęskne spojrzenie zepsutej windzie i zaczęła wdrapywać się na trzecie piętro bełchatowskiej kamiennicy. Była zupełnie wytrącona z równowagi wcześniejszą rozmową z Michałem. Dziewczyna wsadziła klucze do zamka i przekręciła je. Pchnęła stare skrzypiące drzwi i przekroczyła próg mieszkania. Rzuciła szpilki w kąt i rozejrzała się po wnętrzu. Wszędzie walały się wciąż nie rozpakowane, papierowe pudła. Nie było ich wiele, zaledwie sześć. Nie była wstanie nazwać tego miejsca domem. W sumie nie była w stanie nazwać żadnego miejsca domem. Było takie… puste. 
Laura udała się w stronę łazienki, starając się ominąć wszelkie pakunki. Wypełniła wannę gorącą wodą i zrzuciła z siebie ubrania. Zanurzyła ciało w parującej cieczy i niemal od razu odprężyła się. Z głowy wyleciały jej wszystkie myśli. Pozbywszy się ich czuła się taka lekka. Odcięła się od świata, w czym nie był w stanie przerwać jej nawet dzwonek telefonu. Gdy woda wystygła, Laura z żalem opuściła wannę i owinęła się ręcznikiem. Zapach lawendy rozniósł się po całym mieszkaniu. Był wyczuwalny nawet w sypialni, do której dziewczyna skierowała swe kroki. Stanęła przed starą, ręcznie malowaną szafą i wyciągnęła z niej czarny pokrowiec. Suwak lekko ustąpił pod naciskiem jej smukłych palców. Przejechała dłonią po gładkim materiale sukni. Powinna była już dawno ją wyrzucić, ale jakoś nie potrafiła. Przywoływała wspomnienia, które łagodziły jej ból.
-Laura? Wychodźże wreszcie! Wszyscy na ciebie czekają!- matka panny młodej dobijała się do zamkniętych na klucz drzwi.

-Chwilę! Daj mi jeszcze pięć minut.- powiedziała Laura, próbując zamaskować spazmatyczny szloch, wstrząsający jej ciałem. Dziewczyna doszła do wniosku, że rodzicielka dała się nabrać, bo po chwili zza drzwi dobiegło ją  głośne westchnięcie i stukot pantofli zmierzających do salonu. Odczekała kilka sekund i gwałtownie zerwała się z miękkiego fotela. Wygrzebała z dna szafy jakiś przestarzały plecak i zaczęła wrzucać do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Szczoteczka, bielizna, kilka koszulek, szorty, jeansy. Długa suknia szeleściła wokół jej kostek. Zmieniła wysokie szpilki, na wygodne adidasy.  Rozejrzała się po pokoju, w którym panował artystyczny nieład i stanęła przed lustrem. Laura wyglądała dokładnie tak, jak panna młoda wyglądać powinna, czyli olśniewająco. Biała prosta sukienka, skrojona w stylu francuskim opinała jej zgrabną figurę, a długie, lekko falowane, blond włosy spływały kaskadami na plecy. Całość miał dopełnić idealny makijaż, ale ten spłynął wraz z jej łzami, zostawiając ślady na ślicznej twarzyczce, w kształcie serca. Zarzuciła pakunek na ramię i wyskoczyła przez okno swojej dawnej sypialni. Lądując na miękkiej trawie dziękowała Bogu za pokój na parterze. Wycofała się i schowała w cieniu wiekowych sosen. Lawirowała wśród drzew i bylin próbując ukryć się przed wzrokiem wścibskich gości. Stając za ogromną, gęstą tują upewniła się że biała suknia nie wystaje zza choinki i spojrzała w wielkie, salonowe okno. Tłumy ludzi przysłaniały jej widok, ale nie zupełnie. Wśród znajomych i rodziny, przy kamiennym kominku stał On. Spoglądał nerwowo na zegarek i co chwila  omiatał wzrokiem miejsce, w którym powinna stać teraz Laura. Poprawiał rękawy, przystępował z nogi na nogę, ściskał dłonie. Był zestresowany jak cholera. Nic dziwnego, w końcu to był Jego wielki dzień. Ich wielki dzień. Mimo dużej odległości dzielącej Laurę i Michała, ona nadal widziała te iskierki w jego oczach. Tych niesamowicie niebieskich, niepowtarzalnych i absolutnie  niezwykłych oczach. Nie pozwoliła już sobie na łzy, bo wiedziała, że jeśli wymknie się jej chociażby jedna przeźroczysta kropelka, nie zatrzyma potoku następnych. Rzuciła mu jeszcze jedno spojrzenie i wymknęła się z posesji rodziców. Czarny jak noc garnitur, idealnie biała koszula i krwistoczerwony krawat, który sama mu wybierała. Potrafił jednocześnie być dojrzały i zachować chłopięcy urok. Za to go kochała. Za to że był sobą i nigdy nic nie ukrywał, nawet tych najgorszych rzeczy. Laura nigdy nie potrafiła się zdobić na taką szczerość w stosunku do nikogo. Nawet Michała.
_________________________________________________________________
Hej ;) Dziś będzie krótko bo już trochę późno i nie bardzo mi się chce. Najpierw chciałabym przeprosić za to niewielkie opóźnienie, ale nie miałam jak dostać się wczoraj do komputera. w opowiadaniu chyba troszkę zaczyna się wyjaśniać i mam nadzieję, że to dobrze. To chyba było by na tyle...

~Vivian
ps. I na koniec standardowa już prośba o komentarze ;) Komentujcie, polecajcie, udostępniajcie czy co tam wam pasuje. Po prostu dajcie mi o sobie znać. Papa ;* 

piątek, 8 listopada 2013

IV

Od spotkania Laury i Michała minęło kilka dobrych dni. Dziewczyna unikała siatkarzy jak ognia, a i oni też nie palili się do kolejnego spotkania. Ciężko stwierdzić czy przyczyną tego  była ich niechęć do nowej pani menager, czy zwyczajny brak czasu, by bliżej ją poznać. Daniel nie pojawił się w biurze i nie wyglądało na to, by miał chęć na kolejne „ randki” z Zuzą, co z kolei bardzo cieszyło Laurę. Dziewczyna nie była zachwycona wizją ponownego spotkania tego dupka.
Zawadzka siedziała za dużym mahoniowym biurkiem i już trzeci raz wybierała numer jednego z dziennikarzy. Zdenerwowana i zmęczona obdzwanianiem kolejnych reporterów, wrzuciła telefon do torebki i opuściła swój gabinecik. Może spróbuje złapać któregoś z nich wieczorem. Wychodząc rzuciła Zuzie szeroki uśmiech i pomachała na do widzenia. Wolnym krokiem zeszła po schodach i w czeluściach swojej torby zaczęła szukać kluczyków. Nie spieszyła się, bo nie miała żadnych ku temu powodów.  Przecież nikt nie czekał na nią w domu z ciepłym obiadem i miłą pogawędką. Nie miała tu ani rodziny, ani przyjaciół. Gdy w końcu udało jej się wygrzebać kluczyki usłyszała za sobą czyjś głos wołający jej imię. Zamknęła oczy i szybko pomodliła się by nie był to Michał. Odwróciła się i zdała sobie sprawę że przecież nawet nie jest katoliczką. Otworzyła oczy i zobaczyła biegnącego do niej siatkarza. Zziajany Winiarski stanął przed nią i powiedział:
-Uff… Dobrze że zdążyłem cię jeszcze złapać. Masz chwilę czasu?
-Właściwe to ja…- próbowała się jakoś wykręcić, ale on nawet nie dał jej na to szansy.
-Nie? To dobrze, bo musimy pogadać. Pojedziemy razem, czy mam jechać za tobą?
-Michał posłuchaj.- nieświadomie zrobiła dramatyczną pauzę i po chwili kontynuowała- Ja…  Nie wydaje mi się ze mamy o czym rozmawiać.- Laura szybko odwróciła się tyłem do niego i wsiadła do Stefana. Już miała zamykać drzwi, kiedy ręka siatkarza ją powstrzymała. Kurczowo trzymał się szyby, niemal ją rozgniatając i pochylał się nad dziewczyną. W oczach tańczyły mu iskierki gniewu, zmieszane z odrobiną żalu.
-Nie wydaje ci się że mamy o czym rozmawiać?- wysyczał przez zaciśnięte zęby- Cholera, Laura! Uciekłaś mi sprzed ołtarza i myślisz, że ja tak po prostu odpuszczę?! Co ty sobie myślałaś? Że jesteś jak jakaś pieprzona Julia Roberts? To nie film. Musisz wypić piwo, które sobie nawarzyłaś.
-To było dawno temu! A poza tym, nie uciekłam ci sprzed ołtarza! Do ślubu było jeszcze pół godziny!
-No to faktycznie, miałaś jeszcze kupę czasu żeby się wycofać!
-Posłuchaj mnie.
-Nie! To ty mnie posłuchaj. Albo mi wyjaśnisz całą tą sytuację, albo nie ręczę za siebie.
  -Nie mam ci czego wyjaśniać. To było całe osiem lat temu! Czemu cię to w ogóle jeszcze obchodzi? Przecież masz nową rodzinę!
-Skąd wiesz, że mam rodzinę?- Michał jakby się spiął i przyjrzał Laurze uważniej.
-Bo masz obrączkę na palcu inteligencie.- warknęła.- Mogę już jechać, czy masz jeszcze coś do mnie?
-Póki co nie, ale jeszcze z tobą nie skończyłem. Pamiętaj, że ja tak łatwo nie odpuszczam.



Pamiętam- pomyślała Laura i na wstecznym wyjechała z parkingu.

___________________________________________________________


Hej! ;) Co tam u was? Bo u mnie słaboo. Przez większość tygodnia siedziałam w domu, a później miałam masę materiału do nadrobienia. Ledwo żyję. Dobra, tyle o mnie. Zrobiłam z was moich psychiatrów, wiecie, takich online :D

~Vivian
Ps. Jeśli myśleliście, że zapomniałam, to byliście w błędzie ;) Czekam na komentarze! Nie będę zachowywać się jak co poniektóre desperatki i grozić zamknięciem bloga, jeśli nie będzie np. 5 komentarzy, ale byłoby mi miło jeśli byście coś naskrobali. ;)

piątek, 1 listopada 2013

III

Pierwszy dzień w pracy minął raczej szybko i spokojnie. Zuza przekazała Laurze zakres obowiązków i poinstruowała ją jak radzić sobie z kaprysami siatkarzy. Dziewczyna nie bała się tej pracy. Wiedziała że nie będzie lekko i była przygotowana na wszystko. Naprawdę potrzebowała roboty. Środki na jej koncie kurczyły się w zastraszającym tempie, a wokół nie było nikogo, kto mógłby jej w jakikolwiek sposób pomóc.  Z wiru przemyśleń wyrwał ją głos Zuzy informując, że jutro będzie musiała przedstawić się chłopakom. No tak, to było raczej nieuniknione będąc II menagerem drużyny. Laura westchnęła w duchu i zaczęła oswajać się z myślą, że w końcu stanie z Nim twarzą w twarz. Przyszedł czas, by zmierzyć się z błędami młodości.

Laura, z głośno bijącym sercem, przekroczyła próg hali. Siatkarze czekali na nią od dobrych kilku minut, ale ona nie mogła wcześniej się zebrać. Bała się. Tak po prostu, jak małe dziecko boi się ciemności, tak ona obawiała się tego spotkania. Banda zniecierpliwionych mężczyzn przerzucała między sobą piłkę, co chwila spoglądając na drzwi wejściowe. Nie mogli się doczekać by zobaczyć tę nową menager. Z chęcią zaczęliby już trening, by móc wcześniej wrócić do rodzin, ale dostali wyraźny rozkaz od trenera, by poczekać na nią. W końcu się pojawiła. Blondynka, w krótkiej białej sukience, wysokich szpilkach i o nogach do samego nieba, weszła chwiejnym krokiem na salę. Kilku z nich rozpoznało w niej dziewczynę z parkingu, jeden swoją prześladowczynię, a inny wielką miłość z przeszłości. Reakcje na jej widok były przeróżne. Od zachwytu, przez obojętność, po jęki i zawodzenie. Nie trudno zgadnąć, że ostatnia z nich należała do Daniela. Laura przedstawiła się, skróciła swój zakres obowiązków w klubie do kilku zdań, oraz wskazała gdzie można jej szukać, w razie ewentualnych potrzeb. Podczas swojej przemowy zajrzała głęboko do oczu każdego z siatkarzy, nawet Jego. Dała im do zrozumienia, że nie ma z nią przelewek i nie da się zastraszyć, przez grupę przerośniętych mężczyzn, a potem szybko opuściła salę. Drzwi jeszcze nie zdążyły się zamknąć, kiedy jeden z siatkarzy wyłonił się zza nich.
-Laura..- zaczął, ale nie wiedział co ma dalej powiedzieć. Dziewczyna gwałtownie przystanęła na dźwięk znajomego głosu. Powoli się odwróciła i zapytała uprzejmie:
-Tak?
-Co ty tu robisz?- wyszeptał- Szukałem cię przez lata i nie natrafiłem na choćby jeden pojedynczy ślad, a ty tak nagle się tu pojawiasz i..- brakło mu słów. Zupełnie zatracił się w jej zielonych tęczówkach i zapomniał co miał powiedzieć.-Laurka… Możemy porozmawiać?
-Tak. Nie. Nie wiem. Zobaczymy, dobrze? Póki co ty musisz wracać na trening, a ja do biura. Może kiedy indziej.- spanikowała dziewczyna. Czekała na tę chwilę od bardzo dawna, a kiedy on poprosił ją o rozmowę, ona odmówiła. Spojrzała jeszcze raz na mężczyznę i wybiegła z hali. Michał stał jeszcze przez chwilę, wpatrując się w zamknięte drzwi.
-Winiar, idziesz?- nagle za sobą usłyszał głos zniecierpliwionego Mariusza Wlazłego- Wszyscy czekamy.

-Taa.. Idę.
_________________________________________________________________
Hej :) Nie bardzo mam dzisiaj ochotę się rozpisywać, bo troszku jestem chora i ledwo żyję. Rozdział krótszy niż zwykle, ale obiecuję, że już niedługo będzie tego więcej. Liczę na wasze komentarze, w których, mam nadzieję, że znajdę odrobinę krytyki, gdyż bez niej nie bardzo wiem jak to dalej pisać ;) Więc to chyba wszystko na dziś... Enjoy!
~Vivian

piątek, 25 października 2013

II

Budynek hali Laura opuściła jako nowy pracownik zarządu klubu siatkarskiego. Mimo tego, iż całym sercem pragnęła by to, co powiedział Daniel było się nieprawdą, prezes okazał się kobieciarzem pierwszej klasy. Przez całe spotkanie pożerał ją wzrokiem. Już po połowie spotkania niemal straciła kontrolę i rzuciła się na niego z pięściami, ale jako, że miał być on jej przyszłym pracodawcą, doszła do wniosku, że może wytrzyma jeszcze chwilę.
Laura stanęła u szczytu schodków prowadzących do hali i omiotła wzrokiem parking. Oprócz jej autka były tam wciąż trzy inne samochody. Dwa jak stały tak stoją, ale trzecie musiało dopiero co przyjechać. Mogłaby przysiąc że gdy zajmowała to miejsce, nie było tam tego czarnego BMV. Przyjrzała się dokładniej samochodowi i stwierdziła że, tuż obok niego, stoją cztery osoby. Wśród mężczyzn zauważyła Go. Opowiadał coś, szeroko się uśmiechając. Nikt mu nie przerywał, ani nawet się nie ruszał. Tak już miał, że gdy tylko otwierał usta, wszyscy milkli by dowiedzieć się co ciekawego ma tym razem do powiedzenia. Szczególnie gdy opowiadał historie ze swojego życia. Te zawsze były najciekawsze. Wbrew własnej woli i rozsądkowi, naprawdę za nim tęskniła.
Panowie stali przy wejściu do jej Mini Coopera. Jeden z nich nawet opierał się o niego. Zlustrowała go od stóp do głów i stwierdziła że skądś go zna.  Ta postura… Daniel! Tego już za wiele. Nie będzie się facet bezkarnie gapił na moje cycki, a potem opierał o ukochane autko. Co to, to nie. Laura uniosła głowę wysoko i ignorując fakt, iż każda cząstka jej ciała wołała o ucieczkę, ruszyła w kierunku BMV. Przysłoniła twarz włosami i głośno odchrząknęła. Wśród śmiechów i aplauzów jej cienki głosik zginął. Czas na cięższą artylerię. Uniosła dwa palce do ust i gwizdnęła, tuż przy uchu Daniela .
-Oh. Przepraszam. To już drugi raz dzisiaj. Nic ci się nie stało? Nie? Szkoda. Może następnym razem.- Laura nie dała mu szansy na odpowiedź, więc jedyne co mógł zrobić to posłać jej mordercze spojrzenie, na które nawet nie zwróciła uwagi.
-Co ja Ci kobieto zrobiłem?! Możesz mi wytłumaczyć? Bo następne nasze spotkanie może się skończyć moim pobytem w szpitalu. Muszę wiedzieć jak unikać śmierci.- wycedził przez zaciśnięte zęby. Laura uśmiechnęła się fałszywie i  spojrzała głęboko w jego oczy.

-Oczywiście, nie zrobiłeś nic za co mogłabym chcieć cię zabić. To niedorzeczne. Przecież flirtowanie z zamężnymi kobietami i uwodzenie ich jest dozwolone w każdym kraju na świecie. Nie masz się czym martwić. Gdybyś zrobił coś, co naprawdę zdenerwowałoby mnie i przez co miałabym chęć odebrania ci życia, nie byłbyś jego dumnym posiadaczem już dawno. Jasne? A teraz proszę, czy mógłbyś się odsunąć, bo zasłaniasz mi dojście do samochodu?- Daniel popatrzył tylko na nią i potulnie odszedł w stronę jednego z aut, stojących na parkingu.-Dziękuję.- dodała grzecznie i wsiadła do „Stefana”, jak zwykła nazywać swojego Mini Coopera. Ostatni raz spojrzała na halę Energia i szeroko się uśmiechnęła. II menager PGE SKRY Bełchatów- pomyślała dumnie i opuściła felerny parking.
__________________________________________________
Hej! Jak tam wam minął tydzień? U mnie całkiem OK, tylko sporo pracy. Jutro weselisko! Szczerze mówiąc, gdybym tylko mogła, to zaległabym na parapecie, z ciepłym kubkiem herbaty i ulubioną książką, no ale cóż. Nie jestem fanką takich imprez. Ani, w ogóle żadnych imprez. Tak, tak wiem, to dziwne. 
Poddaję ten rozdział waszej ocenie i przepraszam za błędy, głównie interpunkcyjne. Liczę na jakieś malutkie komentarze... Zadowoliłoby mnie nawet malutkie "Jest OK". To jak będzie? daję wam czas do następnego czwartku/piątku. Enjoy!
~Vivian

czwartek, 17 października 2013

I

Laura  Zawadzka, ze zwykłą sobie prędkością, wjechała na prawie pusty parking. Wyjątek stanowiło pięć drogich samochodów. No tak, przecież sportowcy zarabiają całkiem nieźle-pomyślała. Dziewczyna wysiadła ze swojego Mini Coopera w kolorze mlecznej czekolady i ruszyła ku wejściu.  Wspięła się po kilku niezbyt stromych schodkach i pewnym krokiem weszła do biura. Gdy tylko przekroczyła próg, uderzył ją mocny zapach męskich perfum. Wciągnęła powietrze nosem i stwierdziła że są całkiem ładne. Może trochę za ciężkie, ale nadal ładne. Facet stał tyłem do Laury. Modne ubrania, drogie buty, sportowa torba przewieszona przez ramię i ten jego zapach. Siatkarz- stwierdziła bez chwili zawahania. Oparty o wysoki blat biurka, bezczelnie flirtował z zamężną sekretarką. Chociaż sądząc po zachowaniu kobiety, szaleńczo zakochana w swoim mężu też nie była. Laura odchrząknęła i tym samym sprawiła że sekretarka, z prędkością światła, odskoczyła od swojego adoratora. Ten dla kontrastu nie ruszył się choćby o milimetr.
-Pani w jakiej sprawie?-  zapytała uprzejmie.
-Byłam umówiona w sprawie pracy.
-Ach, tak. Proszę chwileczkę poczekać.- wstała od biurka i próbując ukryć rumieniec malujący się na jej twarzy, wślizgnęła się do jednego z pokojów. Gdy tylko kobieta zniknęła za drzwiami, sportowiec odwrócił się. Był wysoki, jak na siatkarza przystało, więc patrzył na nią z góry. Wyraźnie nie był zadowolony, że ktoś śmiał przerwać  jego małe rendez-vous z uroczą brunetką, ale uroda dziewczyny stojącej w drzwiach zdawała się łagodzić sprawę.
-Laura, tak?- zapytał, zaglądając przelotnie do akt leżących na biurku. Kiwnęła głową w  potwierdzającym geście.- Witaj w klubie- dodał posyłając jej  olśniewający uśmiech.
-Jeszcze się nie dostałam.
-Jeszcze nie. Ale jestem pewny, że gdy prezes tylko cię zobaczy, robotę będziesz miała jak w banku. Facet gustuje w pięknych kobietach.- Siatkarz ruszył w stronę drzwi z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, ale nagle zatrzymał się tuż przy Laurze i wyszeptał jej do ucha- A tak w ogóle to Daniel jestem.- nagle wysoka szpilka Laury wylądowała na jego stopie. Zgiął się w pół, złapał za obolałą stopę i głośno wypuścił powietrze z płuc.
-Oh, przepraszam. Nie chciałam.- powiedziała bez cienia skruchy, pochylając się nad wściekłym Danielem.- A tak w ogóle- zaczęła - to mam do zaoferowania znacznie więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka. Widziałam jak patrzysz się na mój dekolt. Zrób to jeszcze raz, a wtedy nie zawaham się ani chwili i złamię ci tą stópkę, jasne kochasiu?- pokiwał głową i wyszedł trzaskając drzwiami. Po drodze wymamrotał kilka obelg pod adresem Laury, ale ta udała że nie słyszy i przewróciła tylko oczami. Uh… nienawidzę kiedy faceci traktują kobiety tak… protekcjonalnie i przedmiotowo- pomyślała. Nagle zza drzwi gabinetu prezesa wyłoniła się sekretarka i zaprosiła dziewczynę do środka.
-Daniel już wyszedł?- Zapytała wyraźnie zawiedziona kobieta.
-Tak. Powiedział że ma jakąś ważną randkę.- sekretarka posmutniała jeszcze bardziej i usiadła za biurkiem. Laura podeszła do niej i powiedziała-Lepiej się w to nie pakuj. Nie jest tego wart.
-Tak myślisz?- uniosła głowę i spojrzała na swoją rozmówczynię.
-Tak, tak myślę. Laura jestem- przedstawiła się wyciągając rękę.

-Zuza.- sekretarka uścisnęła jej dłoń i dodała- powodzenia.
______________________________________________
Hej, jestem, jak zapewne już wiecie, Vivian. Nie bawię się w żadne powitania, bo zwyczajnie mi się nie chce. Jest to reaktywacja mojego poprzedniego bloga, do którego zgubiłam login i hasło. Mam nadzieję że, spodoba wam się mój pomysł na opowiadanie i będziecie komentować je często i gęsto ;) Enjoy!
Buźka ;*
~Vivian
Ps. Rozdziały będę wstawiała mniej więcej raz w tygodniu.