Laura rzuciła tęskne spojrzenie
zepsutej windzie i zaczęła wdrapywać się na trzecie piętro bełchatowskiej
kamiennicy. Była zupełnie wytrącona z równowagi wcześniejszą rozmową z
Michałem. Dziewczyna wsadziła klucze do zamka i przekręciła je. Pchnęła stare skrzypiące
drzwi i przekroczyła próg mieszkania. Rzuciła szpilki w kąt i rozejrzała się po
wnętrzu. Wszędzie walały się wciąż nie rozpakowane, papierowe pudła. Nie było
ich wiele, zaledwie sześć. Nie była wstanie nazwać tego miejsca domem. W sumie
nie była w stanie nazwać żadnego miejsca domem. Było takie… puste.
Laura udała się w stronę łazienki, starając się ominąć wszelkie pakunki.
Wypełniła wannę gorącą wodą i zrzuciła z siebie ubrania. Zanurzyła ciało w
parującej cieczy i niemal od razu odprężyła się. Z głowy wyleciały jej
wszystkie myśli. Pozbywszy się ich czuła się taka lekka. Odcięła się od świata,
w czym nie był w stanie przerwać jej nawet dzwonek telefonu. Gdy woda wystygła,
Laura z żalem opuściła wannę i owinęła się ręcznikiem. Zapach lawendy rozniósł
się po całym mieszkaniu. Był wyczuwalny nawet w sypialni, do której dziewczyna
skierowała swe kroki. Stanęła przed starą, ręcznie malowaną szafą i wyciągnęła
z niej czarny pokrowiec. Suwak lekko ustąpił pod naciskiem jej smukłych palców.
Przejechała dłonią po gładkim materiale sukni. Powinna była już dawno ją
wyrzucić, ale jakoś nie potrafiła. Przywoływała wspomnienia, które łagodziły
jej ból.
-Laura?
Wychodźże wreszcie! Wszyscy na ciebie czekają!- matka panny młodej dobijała się
do zamkniętych na klucz drzwi.
-Chwilę!
Daj mi jeszcze pięć minut.- powiedziała Laura, próbując zamaskować spazmatyczny
szloch, wstrząsający jej ciałem. Dziewczyna doszła do wniosku, że rodzicielka
dała się nabrać, bo po chwili zza drzwi dobiegło ją głośne westchnięcie i stukot pantofli
zmierzających do salonu. Odczekała kilka sekund i gwałtownie zerwała się z
miękkiego fotela. Wygrzebała z dna szafy jakiś przestarzały plecak i zaczęła
wrzucać do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Szczoteczka, bielizna, kilka
koszulek, szorty, jeansy. Długa suknia szeleściła wokół jej kostek. Zmieniła
wysokie szpilki, na wygodne adidasy.
Rozejrzała się po pokoju, w którym panował artystyczny nieład i stanęła
przed lustrem. Laura wyglądała dokładnie tak, jak panna młoda wyglądać powinna,
czyli olśniewająco. Biała prosta sukienka, skrojona w stylu francuskim opinała
jej zgrabną figurę, a długie, lekko falowane, blond włosy spływały kaskadami na
plecy. Całość miał dopełnić idealny makijaż, ale ten spłynął wraz z jej łzami,
zostawiając ślady na ślicznej twarzyczce, w kształcie serca. Zarzuciła pakunek
na ramię i wyskoczyła przez okno swojej dawnej sypialni. Lądując na miękkiej
trawie dziękowała Bogu za pokój na parterze. Wycofała się i schowała w cieniu
wiekowych sosen. Lawirowała wśród drzew i bylin próbując ukryć się przed
wzrokiem wścibskich gości. Stając za ogromną, gęstą tują upewniła się że biała
suknia nie wystaje zza choinki i spojrzała w wielkie, salonowe okno. Tłumy
ludzi przysłaniały jej widok, ale nie zupełnie. Wśród znajomych i rodziny, przy
kamiennym kominku stał On. Spoglądał nerwowo na zegarek i co chwila omiatał wzrokiem miejsce, w którym powinna
stać teraz Laura. Poprawiał rękawy, przystępował z nogi na nogę, ściskał
dłonie. Był zestresowany jak cholera. Nic dziwnego, w końcu to był Jego wielki
dzień. Ich wielki dzień. Mimo dużej odległości dzielącej Laurę i Michała, ona
nadal widziała te iskierki w jego oczach. Tych niesamowicie niebieskich,
niepowtarzalnych i absolutnie
niezwykłych oczach. Nie pozwoliła już sobie na łzy, bo wiedziała, że
jeśli wymknie się jej chociażby jedna przeźroczysta kropelka, nie zatrzyma
potoku następnych. Rzuciła mu jeszcze jedno spojrzenie i wymknęła się z posesji
rodziców. Czarny jak noc garnitur, idealnie biała koszula i krwistoczerwony
krawat, który sama mu wybierała. Potrafił jednocześnie być dojrzały i zachować
chłopięcy urok. Za to go kochała. Za to że był sobą i nigdy nic nie ukrywał,
nawet tych najgorszych rzeczy. Laura nigdy nie potrafiła się zdobić na taką
szczerość w stosunku do nikogo. Nawet Michała.
_________________________________________________________________
Hej ;) Dziś będzie krótko bo już trochę późno i nie bardzo mi się chce. Najpierw chciałabym przeprosić za to niewielkie opóźnienie, ale nie miałam jak dostać się wczoraj do komputera. w opowiadaniu chyba troszkę zaczyna się wyjaśniać i mam nadzieję, że to dobrze. To chyba było by na tyle...
~Vivian
ps. I na koniec standardowa już prośba o komentarze ;) Komentujcie, polecajcie, udostępniajcie czy co tam wam pasuje. Po prostu dajcie mi o sobie znać. Papa ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz