sobota, 16 listopada 2013

V

Laura rzuciła tęskne spojrzenie zepsutej windzie i zaczęła wdrapywać się na trzecie piętro bełchatowskiej kamiennicy. Była zupełnie wytrącona z równowagi wcześniejszą rozmową z Michałem. Dziewczyna wsadziła klucze do zamka i przekręciła je. Pchnęła stare skrzypiące drzwi i przekroczyła próg mieszkania. Rzuciła szpilki w kąt i rozejrzała się po wnętrzu. Wszędzie walały się wciąż nie rozpakowane, papierowe pudła. Nie było ich wiele, zaledwie sześć. Nie była wstanie nazwać tego miejsca domem. W sumie nie była w stanie nazwać żadnego miejsca domem. Było takie… puste. 
Laura udała się w stronę łazienki, starając się ominąć wszelkie pakunki. Wypełniła wannę gorącą wodą i zrzuciła z siebie ubrania. Zanurzyła ciało w parującej cieczy i niemal od razu odprężyła się. Z głowy wyleciały jej wszystkie myśli. Pozbywszy się ich czuła się taka lekka. Odcięła się od świata, w czym nie był w stanie przerwać jej nawet dzwonek telefonu. Gdy woda wystygła, Laura z żalem opuściła wannę i owinęła się ręcznikiem. Zapach lawendy rozniósł się po całym mieszkaniu. Był wyczuwalny nawet w sypialni, do której dziewczyna skierowała swe kroki. Stanęła przed starą, ręcznie malowaną szafą i wyciągnęła z niej czarny pokrowiec. Suwak lekko ustąpił pod naciskiem jej smukłych palców. Przejechała dłonią po gładkim materiale sukni. Powinna była już dawno ją wyrzucić, ale jakoś nie potrafiła. Przywoływała wspomnienia, które łagodziły jej ból.
-Laura? Wychodźże wreszcie! Wszyscy na ciebie czekają!- matka panny młodej dobijała się do zamkniętych na klucz drzwi.

-Chwilę! Daj mi jeszcze pięć minut.- powiedziała Laura, próbując zamaskować spazmatyczny szloch, wstrząsający jej ciałem. Dziewczyna doszła do wniosku, że rodzicielka dała się nabrać, bo po chwili zza drzwi dobiegło ją  głośne westchnięcie i stukot pantofli zmierzających do salonu. Odczekała kilka sekund i gwałtownie zerwała się z miękkiego fotela. Wygrzebała z dna szafy jakiś przestarzały plecak i zaczęła wrzucać do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Szczoteczka, bielizna, kilka koszulek, szorty, jeansy. Długa suknia szeleściła wokół jej kostek. Zmieniła wysokie szpilki, na wygodne adidasy.  Rozejrzała się po pokoju, w którym panował artystyczny nieład i stanęła przed lustrem. Laura wyglądała dokładnie tak, jak panna młoda wyglądać powinna, czyli olśniewająco. Biała prosta sukienka, skrojona w stylu francuskim opinała jej zgrabną figurę, a długie, lekko falowane, blond włosy spływały kaskadami na plecy. Całość miał dopełnić idealny makijaż, ale ten spłynął wraz z jej łzami, zostawiając ślady na ślicznej twarzyczce, w kształcie serca. Zarzuciła pakunek na ramię i wyskoczyła przez okno swojej dawnej sypialni. Lądując na miękkiej trawie dziękowała Bogu za pokój na parterze. Wycofała się i schowała w cieniu wiekowych sosen. Lawirowała wśród drzew i bylin próbując ukryć się przed wzrokiem wścibskich gości. Stając za ogromną, gęstą tują upewniła się że biała suknia nie wystaje zza choinki i spojrzała w wielkie, salonowe okno. Tłumy ludzi przysłaniały jej widok, ale nie zupełnie. Wśród znajomych i rodziny, przy kamiennym kominku stał On. Spoglądał nerwowo na zegarek i co chwila  omiatał wzrokiem miejsce, w którym powinna stać teraz Laura. Poprawiał rękawy, przystępował z nogi na nogę, ściskał dłonie. Był zestresowany jak cholera. Nic dziwnego, w końcu to był Jego wielki dzień. Ich wielki dzień. Mimo dużej odległości dzielącej Laurę i Michała, ona nadal widziała te iskierki w jego oczach. Tych niesamowicie niebieskich, niepowtarzalnych i absolutnie  niezwykłych oczach. Nie pozwoliła już sobie na łzy, bo wiedziała, że jeśli wymknie się jej chociażby jedna przeźroczysta kropelka, nie zatrzyma potoku następnych. Rzuciła mu jeszcze jedno spojrzenie i wymknęła się z posesji rodziców. Czarny jak noc garnitur, idealnie biała koszula i krwistoczerwony krawat, który sama mu wybierała. Potrafił jednocześnie być dojrzały i zachować chłopięcy urok. Za to go kochała. Za to że był sobą i nigdy nic nie ukrywał, nawet tych najgorszych rzeczy. Laura nigdy nie potrafiła się zdobić na taką szczerość w stosunku do nikogo. Nawet Michała.
_________________________________________________________________
Hej ;) Dziś będzie krótko bo już trochę późno i nie bardzo mi się chce. Najpierw chciałabym przeprosić za to niewielkie opóźnienie, ale nie miałam jak dostać się wczoraj do komputera. w opowiadaniu chyba troszkę zaczyna się wyjaśniać i mam nadzieję, że to dobrze. To chyba było by na tyle...

~Vivian
ps. I na koniec standardowa już prośba o komentarze ;) Komentujcie, polecajcie, udostępniajcie czy co tam wam pasuje. Po prostu dajcie mi o sobie znać. Papa ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz